Jakiś czas temu natknąłem się na kolejny tekst przekonujący, że „Meksyk spełnia wszystkie kryteria państwa upadłego”… Nie jest to prawdą z różnych powodów (sam Ranking Państw Upadłych umieszcza go na 105. miejscu), które wyłożyłem w swoim tekście „Meksyk – państwo na skraju zapaści?„. W skrócie: kraj ten NIE JEST (jeszcze) państwem upadłym, lecz jeśli nie podjęte zostaną konkretne działania zaradcze, może się nim stać na przestrzeni najbliższych lat.
Jak widać polskie media przyjęły już bezkrytycznie kontrowersyjny punkt widzenia, jaki wciskają im media zagraniczne, głównie amerykańskie. Z jednej strony może to być ewidentne żerowanie na kontrowersji i sensacji. Z drugiej jednak, jest szansa, iż ta nagonka mediów wymusi konkretne zmiany i działania – tak od administracji Calderona, jak i Obamy. Ten ostatni już zaczął coś robić w tym kierunku.
Te oskarżenia o upadek państw meksykańskiego, odkąd się pojawiły były krytykowane przez administrację Calderona, w tym również przez samego prezydenta. Szczególnie, kiedy pochodziły nie z mediów lecz z ust wysokich urzędników amerykańskich.
Niedawno Obama wspomniał o możliwości przybycia na tereny nadgraniczne amerykańskiej armii. Minister Obrony Meksyku, Gen. Guillermo Galván odpowiedział, że nie będzie możliwe, aby amerykańscy żołnierze postawili stopy na meksykańskiej ziemi. Wspomnienie o wojnie amerykańsko-meksykańskiej z połowy XIX w., kiedy USA zagarnęły ponad połowę ówczesnego terytorium Meksyku (obecne stany Kalifornia, Teksas, Nowy Meksyk, Arizona, Nevada, Utah, Wyoming, Kolorado) jest jeszcze zbyt silne.
Prawdziwym źródłem oburzenia na południe od Rio Grande było jednak zeznanie przed senacką komisją Dennisa C. Blaira, dyrektora wywiadu, który przekonywał, że rząd w Ciudad de Mexico nie kontroluje pewnych części swojego kraju (skądinąd słusznie). Meksykański Minister Spraw Wewnętrznych stwierdził, że „takie wypowiedzi są niefortunne i nie przyczyniają się to wytworzenia klimatu pewności, niezbędnego do zwycięstwa w tej walce”.
Wobec takich wypowiedzi polityków i urzędników prezydent Calderón stwierdził: „Ma miejsce kampania, której celem jest zdyskredytowanie tego kraju”. Wskazuje, że poziom przestępczości w Meksyku jest niższy niż w Nowym Orleanie.
Z jednej strony nie może dziwić postawa rządu meksykańskiego, z drugiej jednak zgadzam się z redaktorami El Manana, którzy zauważają, iż „Nie wszystko to [co pojawia się w mediach i wypowiedziach polityków] jest kampanią, u której podstaw są jakieś ukryte motywy (…). Jest to rzeczywistość odzwierciedlana, doświadczana i przeżywana dzień po dniu w naszym własnym kraju”.
Podsumowując: Meksyk NIE JEST państwem upadłym, choć niewykluczone, że może się nim stać wkrótce. Administracja Calderona zamiast z oburzeniem odrzucać wszelkie wypowiedzi na ten temat jako „ataki”, powinna uważnie się w nie wsłuchać i rozważyć ewentualne zmiany, poprawki w walce prowadzonej z kartelami. Choć wydaje się, iż ta zwiększona przemoc karteli narkotykowych jest właśnie dowodem na skuteczność ofensywy Calderona. Za czym przemawiają też zdecydowanie mniejsze ilości przechwyconych narkotyków w ostatnim roku. Po szczegóły odsyłam ponownie do swojego tekstu. Optymistycznie wróży też ostatnia aktywność Obamy na tym polu, a szczególnie przekaz wczorajszej wizyty Hillary Clinton w Meksyku (- o czym później).
Zakończę kolejnym cytatem z El Manana: „Meksyk nie będzie państwem upadłym, ale jest państwem infiltrowanym. Meksyk nie będzie państwem upadłym, ale jest osaczony. Meksyk nie będzie państwem upadłym, ale jest państwem przeciętnym”.